Gościu, siądź pod mym liściem/ a odpoczni sobie/
0 Comments
FIFA weiße Weste PDO127 CANTO 516 http://www.spreaker.com/user/mysowa/fifa-weisse-weste-pdo127-canto-516 I. Poezja biskupa Krasickiego, czy raczej: rymowanie jego w Monachomachii o sprawach dla masonerii dziś już zaprawdę nieistotnych, użyte zostało w anachronicznej kampanii prezydenta elekta Andrzeja Dudy, który jeszcze nie zaczął, a już sromotnie kończy w opinii byłego, Lecha Wałęsy a jeszcze przy tym rozumowi bluźni wychodzeniem zaiste bez żadnej społecznej potrzeby z wolą dokonania zmiany chronionego wszak prawem, historycznego zabudowania przestrzennego okolicy Krakowskiego Przedmieścia Warszawy, na bajkowo mitologizujące trywialną rzeczywistość, będącą przedmiotem dochodzenia Warszawskiej Prokuratury Wojskowej, wyrażonym bez przemyślenia i społecznych konsultacji zamiarem postawienia Pomnika Rozmowy Satelitarnej Braci Kaczyńskich, odbytej - przypomnijmy - w ostatniej chwili przed śmiercią 96 osób, której można było prozaicznie uniknąć, gdyby tylko jeden z nadmiernie gadatliwych bliźniaków wykazał odrobinę zdrowego rozsądku i podjął zbawienną w skutkach decyzję/ ew. wydał rozkaz pilotowi (niepotrzebne skreślić) odejścia na drugi krąg (...) https://de.scribd.com/doc/267138933/FIFA-weiße-Weste-PDO127-ZECh-HERODY-Herodenspiel-von-Stefan-Kosiewski-CANTO-516-O-bialej-kamizelce-Bergoglio-sutannie-Blattera-pomieszaniu-w-glowie KAMIZELKA Niektórzy ludzie mają pociąg do zbierania osobliwości kosztowniejszych lub mniej kosztownych, na jakie kogo stać. Ja także posiadam zbiorek, lecz skromny, jak zwykle w początkach. Jest tam mój dramat, który pisałem jeszcze w gimnazjum na lekcjach języka łacińskiego... Jest kilka zasuszonych kwiatów, które trzeba będzie zastąpić nowymi, jest... Zdaje się, że nie ma nic więcej oprócz pewnej bardzo starej i zniszczonej kamizelki. Oto ona. Przód spłowiały, a tył przetarty. Dużo plam, brak guzików, na brzegu dziurka, wypalona zapewne papierosem. Ale najciekawsze w niej są ściągacze. Ten, na którym znajduje się sprzączka, jest skrócony i przyszyty do kamizelki wcale nie po krawiecku, a ten drugi, prawie na całej długości, jest pokłuty zębami sprzączki. Patrząc na to od razu domyślasz się, że właściciel odzienia j zapewne co dzień chudnął i wreszcie dosięgną!, tego stopnia, na którym kamizelka przestaje być niezbędną, ale natomiast okazuje się bardzo potrzebnym zapięty pod szyję frak z magazynu pogrzebowego. Wyznaję, że dziś chętnie odstąpiłbym komu ten szmat sukna, który mi robi trochę kłopotu. Szaf na zbiory jeszcze nie mam, a nie chciałbym znowu trzymać chorej kamizelczyny między własnymi rzeczami. Był jednak czas, żem ją kupił za cenę znakomicie wyższą od wartości, a dałbym nawet i drożej, gdyby umiano się targować. Człowiek miewa w życiu takie chwile, że lubi otaczać się przedmiotami, które przypominają smutek. Smutek ten nie gnieździł się mnie, ale w mieszkaniu bliskich sąsiadów. Z okna mogłem co dzień spoglądać do wnętrza ich pokoiku. Jeszcze w kwietniu było ich troje: pan, pani i mała służąca, która sypiała, o ile wiem, na kuferku za szafą. Szafa była ciemnowiśniowa. W lipcu, jeżeli mnie pamięć nie zwodzi, zostało ich tylko dwoje: pani i pan, bo służąca przeniosła się do takich państwa, którzy płacili jej trzy ruble na rok i co dzień gotowali obiady. W październiku została już tylko - pani, sama jedna. To jest niezupełnie sama, ponieważ w pokoju znajdowało się jeszcze dużo sprzętów: dwa łóżka, stół, szafa... Ale na początku listopada sprzedano z licytacji niepotrzebne rzeczy, a przy pani ze wszystkich pamiątek po mężu została tylko kamizelka, którą obecnie posiadam. Lecz w końcu listopada pewnego dnia pani zawołała do pustego mieszkania handlarza starzyzny i sprzedała mu swój parasol za dwa złote i kamizelkę po mężu za czterdzieści groszy. Potem zamknęła mieszkanie na klucz, powoli przeszła na dziedziniec, w bramie oddała klucz stróżowi, chwilę popatrzyła w swoje niegdyś okno, na które padały drobne płatki śniegu, i - znikła za bramą. Na dziedzińcu został handlarz starzyzny. Podniósł do góry wielki kołnierz kapoty, pod pachę wetknął dopiero co kupiony parasol i owinąwszy w kamizelkę ręce czerwone z zimna, mruczał: - Handel, panowie... handel!... Zawołałem go. - Pan dobrodziej ma co do sprzedania? - zapytał wchodząc. - Nie, chcę od ciebie coś kupić. - Pewnie wielmożny pan chce parasol?... - odparł Żydek. Rzucił na ziemię kamizelkę, otrząsnął śnieg z kołnierza i z wielką usilnością począł otwierać parasol. - A fajn mebel!... - mówił. - Na taki śnieg to tylko taki parasol... Ja wiem, że wielmożny pan może mieć całkiem jedwabny parasol, nawet ze dwa. Ale to dobre tylko na lato!... - Co chcesz za kamizelkę? - spytałem. - Jake kamyzelkie?... - odparł zdziwiony, myśląc zapewne o swojej własnej. Ale wnet opamiętał się i szybko podniósł leżącą na ziemi. - Za te kamyzelkie?... Pan dobrodziej pyta się o te kamyzelkie?... A potem, jakby zbudziło się w nim podejrzenie, spytał: - Co wielmożnego pana po take kamyzelkie?!... - Ile chcesz za nią? Żydowi błysnęły żółte białka, a koniec wyciągniętego nosa poczerwieniał jeszcze bardziej (...) http://literat.ug.edu.pl/prusnow/0003.htm (...)My zostaniemy przes(.)ani z przegranym pomysłem okręgów jednomandatowych, sprawdzonym na Milibandzie w Anglii ze skutkiem stawiającym dla każdego myślącego człowieka pod znakiem zapytania w ogóle sensowność całej żydomasońskiej zabawy w demokrację, która de facto jest tylko betonowaniem systemu obżydliwego apartheidu dla białych murzynów (termin by: Leo Trotzki), kryptosyjonizmu, którego nie da się dłużej ukryć w czasach internetu. Co robić - zadaje Szanowny Pan po leninowsku pytanie akurat mnie, który nie ma z tym nic wspólnego. Pyta Pan wprost: " ma Pan jakieś pomysły, jak ten wybuch niezadowolenia właściwie wykorzystać"? Dlatego jako Polak i Katolik jestem z Panem szczery i odpowiadam tak samo wprost: A co się strasznego stało? Czy ten krawiec, co źle materiał pociął i całą belę zepsuł tym szablonem JOW, nie umie już nic z tego wykroić, naprawić? Nie miał doprawdy żadnego Planu B dla Narodu Polskiego? Czy potrafi jedynie powiedzieć po przegranych wyborach prezydenckich, że ma wszystko w D.? Zalóżmy, iż tak właśnie miałoby być i że do słusznego wiekiem człowieka z propozycją podjęcia pracy w roli mentora, doradcy, eksperta, itp. chciałby ktoś nie na czacie i nie jak do głupka, który ma pomysły i tylko trzeba go sprytnie wypytać, żeby się wygadał, lecz chociażby przez umyślnego, skoro ten z pomysłami za stary na podstawianie Esterki. Zatem, gdyby ten, który miałby na kawałku kartki w sposób jasny a konkretny i niedwuznaczny sformułowaną w punktach propozycję, to może dałoby się tego drugiego przekonać do gry w reprezentacji? Oddolny ruch protestu społecznego, jeżeli jest autentyczny, nie fingowany, zyskuje w naturalny sposób poparcie Narodu i zarabia sobie na szacunek społeczności międzynarodowej. Pomysły natomiast miewają w Polsce i zdradzają się z nimi za darmo, bez bicia i nie tylko w samolocie (Rodacy Ratujcie!) ludzie tacy, jak np. Jan Maria Rokita, którzy potrafią lataminic innego nie robić, jak tylko kreować się na premiera z Krakowa przy użyciu wtajemniczonych kolegów i m.in. służbowego szofera (jak mu to wypomniał bodaj, że śp. powieszony bez udziału osób trzecich Lepper, który robił przy Giertychu, czy Kaczyńskim za wicepremiera do uziemienia przy pomocy podrzuconej świni, trefnej prowokacji w połączeniu z wyrokiem tajnego sądu, po którego odczytaniu Lepper zaczął rozglądać się nonsensownie za kamizelką kuloodporną, jak gdyby ciało skazańca znajdowało się jedynie w tym miejscu, które skrywa kamizelka opiewana prozą przez Bolesława Prusa. Pogodnej lektury obowiązkowej w szkole liderów życzę. Z Panem Bogiem Z Frankfurtu nad Menem mówił Stefan Kosiewski http://www.spreaker.com/user/mysowa/kamizelka-prusa-pdo131-pkn37-fo-dxxiii Marek A. Koprowski, "Od Humania do Krzemieńca: Irena Sandecka", Biały Dunajec - Ostróg 2012 Dzieje współczesnej „Siłaczki” ukazane w kilku szkicach napisanych na podstawie rozmów z Ireną Sandecką z Krzemieńca. Jej opowieść spisana z taśmy w sposób jak najwierniejszy z niewielkimi tylko dopełnieniami autora jest swoistą spowiedzią ze swego życia. Stanowi ona niezwykły zapis miłości do Krzemieńca. Jest też wyznaniem wiary i wyrazem postawy pełnej heroicznego oddania się bez reszty sprawie. Strona 56.: "By uczyć dzieci ojczystego języka napisała ona odręcznie „Elementarz Krzemieniecki”, który potem w odpisach krążył wśród tutejszych Polaków. Składał się on z dwóch zeszytów. Czytamy w nim m.in. „...Trzeba iść do mamy chrzestnej, która mieszka w Krzemiecu przy ulicy Szerokiej”. Prawidowo: Po „t”, „ch”, „k”, „p” pisze się: „rz”, choć sychać „sz”. Wyjątek: pszczoła, pszenica. Olek jest dobry, ale Ala jest lepsza. Wala jest duża, ale Jula większa. Stasia jest najpracowitsza. Ta staruszka jest głucha, a ta głuchsza. Prawidło: Przy stopniowaniu przymiotników piszemy po: „t”, „k”, „p”, „ch” - „sz”. To jest Kościół Liceum Krzemienieckiego. 150 i 40 lat temu była tu sławna szkoła polska, 150 lat temu uczył polskiego języka w tej szkole ojciec Juliusza Słowackiego, Euzebiusz Słowacki. „Mamo moja, cudny kraj opuściłem i pewnie już do niego nigdy nie powrócę” – pisał Juliusz Słowacki do matki w Krzemieńcu... – tym podręcznikiem posługiwałam się, ucząc dzieci polskiego języka". 075_Od_Humania_do_Krzemienca-libre S.57.
Solidarność Jastrzębie nr 24 - 20.10.1981 Stefan Kosiewski: ZEZWOLENIE NA BRON. "...jest taka decyzja tworzenia brygad, zespołów, włącznie z wyposażeniem w broń. Ludzi zdrowych, młodych, wyszkolonych, którzy nie dadzą się poniewierać więcej i nie będą z gołą ręką bronić układu, ustroju i wszystkiego, co mówimy o socjalizmie..." Powyższy tekst jest odtworzonym z taś magnetofonowej nie autoryzowanym fragmentem wypowiedzi Albina Siwaka na zebraniu PZPR, które odbyło się 8 października w Zakładowym Domu Kultury kopalni "Knurów" . Nie sposób przejść nad nim do porządku dziennego, Historia zna bowiem podobne apele do "młodych, zdrowych ludzi". Zanim więc inicjatorzy tej akcji zorganizują naszą młodzież w uzbrojone bojówki - radziłbym im jednak poddać się "całej masie" odpowiednich badań lekarskich. Pozwoli to nam uwierzyć, że krwawe wydarzenia 1956 i 1970 roku istotnie miały coś wspólnego z okresowymi wypaczeniami, a nie - stałą metodą działania władz. STEFAN KOSIEWSKI (...) Prokurator Bilkiewicz powiedział: Mężczyzna nie miał pozwolenia na broń. – A kto w Polsce ma pozwolenie na broń? – stawia pytanie retoryczne nauczyciel Języka i Kultury Polskiej mgr Stefan Kosiewski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Szkolnego OSWIATA działającego we Frankfurcie nad Menem od 20 lat. – W Niemczech np. w prywatnych rękach jest 10 milionów sztuk broni palnej(...) ANIOŁY Zmęczone usta wszystkie mają i jasne dusze, zarysu cień. I ta tęsknota (jak za grzechem) przechodzi czasem przez ich sen. Jednakie prawie wszystkie sobie; w ogrodach Boga milczą zgodnie jak wiele, wiele interwałów w jego potędze i melodii. Tylko gdy skrzydła rozkładają, są budzącymi taki wiatr jak gdyby Bóg szedł dalekimi dłońmi rzeźbiarza pośród kart przez ciemną księgę prapoczątku. übertragen von Stefan Kosiewski aus dem Buch der Bilder. http://sowa.blogg.de/2005/01/24/rainer-maria-rilke-anioly/ Syjoniści prowokują i maszerują po trupach swoich przeciwko Narodowi Polskiemu 11.11.2012 Stefan Kosiewski: Hallo, FO97 Hello, Szanowna Pani Natalio/ Natalie (Polonia Restituta), przykro mi, że odebrała Pani jako atak ad personam stwierdzenie faktu, iż posiada Pani zasadnicze braki w wykształceniu nie tylko na temat prawa i Kościoła Rzymskokatolickiego, o których to sprawach chciałaby Pani wypowiadać się autorytatywnie. Nie podaję Pani do sądu za zniesławienie pomówieniem o braku kultury osobistej i nie oceniam Pani bżydkiego zachowania, które nazywając bżydkim wartościuję jedynie sam fakt nie poddając go ocenie zgodnie z tym, czego wywiedziałem się z filozofii wartości uprawianej przez prof. Henryka Elzenberga, o którego działalności krytycznoliterackiej złożyłem w 1977 r. w Dziekanacie Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Sląskiego napisaną przeze mnie osobiście pracę magisterską, którą ubowcy pozwolili mi obronić w 1981 r. z oceną Bardzo Dobry dopiero po przywróceniu mnie w prawach studenta, gdyż w grudniu 1977 r. wyrzucono mnie "za postawę niegodną studenta PRL" (m.in. za rzekome naruszenie nietykalności cielesnej, tj. skopanie oficera Służby Bezpieczeństwa, który jednocześnie robił też za studenta inwigilującego m.in. moje środowisko antykomunistycznej opozycji demokratycznej w PRL-u) a także skazano mnie w marcu 1978 r. za to samo wyrokiem Sądu Rejonowego w Sosnowcu. Może Pani trwać nadal we ignoranckich mniemaniach na temat Kościoła Rzymskokatolickiego jak również niewiedzy na temat mojej osoby. Może strona internetowa Solidarni2012 publikować w odcinkach Pani tekst pomawiający Zgromadzenie Zakonne Marianów o kryminalną i antypolską działalność na terenie Wielkiej Brytanii i zacierać przez to kolejnym skandalem współodpowiedzialność Jarosława Kaczyńskiego za śmierć 96 osób w katastrofie powietrznej pod Smoleńskiem, nie może jednak żaden prowokator, czy kryminalista liczyć na wieczystą bezkarność. Dla mojego odciążenia zamieszczam poniżej korespondencję, w której nie okazywałem nikomu braku szacunku, zatem pomawianie mnie o tę obżydliwą przypadłość żydokomunistycznych przechrztów z pewnością nie było na miejscu. Z Panem Bogiem Stefan Kosiewski Nadesłaną fotkę zamieszczam bez opisu, z którego wynikało by jasno, czy stoi Pani ze szturmówką po lewej, czy po prawej stronie? Nie przysłała Pani także informacji o tym, kto zrobił obu Paniom to drastyczne zdjęcie, bardziej drastyczne nawiasem mówiąc, niż zlikwidowany ostatnio bezzasadnie i przez to bezprawnie przez hiperaktywnych pracowników spółki Adama Michnika, który milionów dorobił się na znaczku Solidarności, mój blog bezpłatny http://safari.blox.pl, zatytułowany: Kaczory, na którym fotki z ciałami Lecha Kaczyńskiego i Marii Kaczyńskiej udowadniały tylko, że ludzie ci nie zginęli rozerwani wymyślonymi przez Macierewicza wybuchami, czy też bombą implozyjną, lecz oberwane zostały zwyczajnie siłą bezwładności ręce, nogi i członki u ciał, które z szybkością 250 km/h wyrwane zostały z foteli samolotowych. http://sowa.quicksnake.org/judaica/Syjonici-prowokuj-i-maszeruj-po-trupach-swoich-przeciwko-Narodowi-Polskiemu-11-11-2012-Stefan-Kosiewski-Hallo-FO97 (...)Nie chciał tedy "handel", którego mi ojciec zawołać kazał, o łóżku ani gadać, pieniądze naliczone miedziakami zgarnął w mieszek, związał i za chałat na piersi zasunął. Opuścił mu ojciec dziesiątkę, potem dwie, potem złotówkę całą, ale się żydzisko uparło. Z sieni dopiero brodę do izby wsadził, postępując pół rubla bez siedmiu groszy, jeśli mu ojciec i poduszkę sprzeda. Zawachał się ojciec, spojrzał na nas, spojrzał na matkę; wszystkiego razem miało być jedenaście złotych.. - Cóż chłopaki? - zapytał wreszcie - obejdziecie się bez poduszki tymczasem, póki matka chora? ... Po ściągnięciu wszakże poszewki okazało się, że poduszka w jednym rogu rozpruta i że się z niej pierze sypie. Znów tedy "handel" jedenastu złotych dać nie chciał, tylko dziesięć do piętnastu groszy. Targ w targ, zgodził się z ojcem na całe dwa ruble, ale żeby mu jeszcze kołdrę naszą dać. ... Kiedym wrócił, "handel" i żydek z przeciwka wynosili szafę. Ojciec ode drzwi zastąpił, żeby dużo mrozu nie naszło, matka odwróciła głowę do ściany i stękała z cicha. ... Po szafie kupił od nas "handel" cztery na orzech bejcowane krzesła, cośmy na nich do obiadu siadali. ... matka na poduszki opadła jak nieżywa. - Filip! - szepnęła wreszcie z wyrzutem. - Co ty? ... Kożuch przepadł?... - Kożuch! Kożuch! - powtórzył ojciec. ... przyszedł, obejrzał żelazko, obejrzał moździerz, obejrzał rondel i wykrzywiwszy wzgardliwie usta powiedział, że to wszystko na szmelc tylko chyba. Zelazko przepalone, moździeż mały, rondel cienki i nitowany z boku... Za trzy te sztuki razem dawał dziesięć złotych. Porwała się matka i na łóżku siadła. - Co?... Dziesięś złotych?... Sam moździeż kosztował pięć złotych i trzynaście groszy! A żelazko!... A ronel!... - Nu, na szmelc... - zaczął "handel". - Idźcie!... - Idźcie!... Niech was moje oczy nie widzą!... Nie wy jedni na świecie. I posłała natychmiast po innego "handla", po Rudego, co od nas stół ostatni kupił. Lubiliśmy bardzo tego żydka(...). http://sowa.quicksnake.org/Polnischer-Schulverein-OSWIATA Andrzej Eligiusz
Maria Konopnicka zmarła na zapalenie płuc 8 października 1910 w sanatorium "Kisielki" we Lwowie. ... na cokole wyryto fragment wiersza Konopnickiej Na cmentarzu: ...Proście wy Boga o takie mogiły, Które łez nie chcą, ni skarg, ni żałości, Lecz dają sercom moc czynu, zdrój siły Na dzień przyszłości... |
AuthorArchives |